Mówi: | Kamil Maliszewski |
Funkcja: | analityk |
Firma: | DM mBank |
K. Maliszewski: akcje amerykańskie są za drogie, nad polskimi ciąży niepewność polityczna. Warta rozważenia jest inwestycja w spółki niemieckie lub hiszpańskie
Chętni do inwestowania w akcje nie mają łatwego zadania. Rynki zachowują się w sposób kapryśny w oczekiwaniu na amerykańskie wybory i spodziewaną podwyżkę stóp za Oceanem. Zdaniem Kamila Maliszewskiego z DM mBanku, warto zainteresować się rynkami europejskimi, bo amerykańskie spółki wyceniane są już wysoko, polskie spółki, zwłaszcza duże, narażone są na nieprzewidziane działania i wypowiedzi polityków.
– Jeżeli popatrzymy na wyceny spółek w Stanach Zjednoczonych, to wydaje się, że już po 7 latach hossy, na pewno nie jest dobry moment na wchodzenie na ten rynek – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku. – Ryzyko tego, że zobaczymy większą korektę coraz bardziej rośnie, dlatego popatrzyłbym raczej w stronę rynków europejskich, chociażby niemieckiego, ale też może hiszpańskiego, jeżeli uda się uformować rząd w Hiszpanii w końcu po tych 10 miesiącach, po kolejnych przedterminowych wyborach, to może być dość pozytywny impuls.
Indeks S&P500 pobił w połowie sierpnia swój rekord wszech czasów, sięgając niemal 2200 pkt. Nawet obecnie, po niemal 5-proc. spadku wart jest prawie trzy razy tyle co w lutym 2009 roku, gdy sięgał ledwie 735 pkt. Niemiecki DAX od swoich szczytów z kwietnia 2015 r. jest odległy o ponad 15 proc. Hiszpański IBEX natomiast od szczytów z października 2007 roku odległy jest o niemal połowę. Tymczasem w weekend z Hiszpanii nadeszły dobre wieści – po 10 miesiącach udało się uzyskać aprobatę parlamentu dla powierzenia misji tworzenia rządu Mariano Rajoyowi, co pozwoliło uniknąć rozpisania trzecich w tym czasie wyborów parlamentarnych.
Polityka oddziałuje także na polskie spółki. Dołuje je zarówno globalna niepewność, która odciąga inwestorów od rynków wschodzących i gasi ich apetyt na ryzyko, jak i lokalne uwarunkowania polityczne. Ostatnie tygodnie szczególnie ciężko doświadczyły sektor energetyczny, który w ciągu ostatniego roku stracił najmocniej ze wszystkich subindeksów branżowych na GPW.
– W kontekście naszej giełdy nie patrzymy tylko na gospodarkę, ale ciągle z butami wchodzi nam polityka i przez to bardzo trudno jest ocenić perspektywy WIG20, który zdominowany jest przez spółki skarbu państwa – zauważa Maliszewski. – A jeżeli faktycznie Ministerstwo Energii wycofa się z pomysłów zwiększania wartości nominalnej akcji, jeżeli zostanie utrzymana polityka dywidendowa w spółkach, to jest szansa na pokonanie przez WIG20 jeszcze w tym roku poziomu 1800 punktów. Ale nie spodziewałbym się, aby te wzrosty mogły być przesadnie silne i do 2000 punktów raczej nie dotrzemy.
WIG20 na razie oscyluje wokół poziomu 1700-1800 pkt. W ciągu roku stracił ponad 15 proc. Zaszkodził mu m.in. wysoki udział sektora bankowego, obciążonego od lutego podatkiem od aktywów i przez dużą część roku zagrożony ewentualnością kosztownego przewalutowania kredytów frankowych, KGHM-u, któremu szkodzą niskie ceny surowców oraz sektor energetyczny, który ucierpiał na skutek pomysłów ratowania górnictwa, jak i – w ostatnich tygodniach – pochopnych wypowiedzi kierownictwa ministerstwa. Najpierw w drugiej połowie września minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział podniesienie nominalnej wartości spółek, co zaowocowałoby wysokim podatkiem i akcje spółek energetycznych runęły do poziomów najniższych w historii. Następnie po zapowiedzi, że wydarzenie to nie nastąpi w tym roku akcje spółek energetycznych zyskały od pięciu do kilkunastu procent w czasie jednej sesji.
– To jest bardzo duży problem, że wypowiedzi polityczne mogą silnie wpływać na ceny akcji. Jeżeli popatrzymy sobie na spółki z branży energetycznej, takie jak Enea, PGE, to te wahania sesyjne potrafią wynosić kilka procent, nie mówiąc o tym, że po tych informacjach spółki spadają o kilkanaście procent. Potem, kiedy ministerstwo odwołuje swoje założenia, czy minister Tchórzewski odwołuje swoje słowa, to widzimy powrót inwestorów do tych spółek i one zdecydowanie rosną – przypomina Kamil Maliszewski. – To jest duży problem i z pewnością warto byłoby tego unikać, gdyż tego rodzaju nerwowość, tego rodzaju niepewność nie jest nikomu potrzebna.
Czytaj także
- 2024-03-28: Nowa kadencja samorządów pod znakiem działań energetycznych i klimatycznych. 15 mld euro z UE może przyspieszyć zmiany w tym zakresie
- 2024-03-22: Polskie firmy poniżej unijnej średniej pod względem cyfryzacji. Większość nie korzysta z chmury, elektronicznej wymiany informacji czy sztucznej inteligencji
- 2024-03-20: Coraz więcej samorządów chce zakładać spółdzielnie energetyczne. Na ten cel trafi 2 mld zł z funduszy europejskich
- 2024-03-04: Polska odstaje od innych państw UE w leczeniu raka prostaty. Od kwietnia br. z programu lekowego mogą wypaść kolejne nowoczesne terapie [DEPESZA]
- 2024-03-11: Lokalne spółdzielnie energetyczne mogą być rozwiązaniem problemu ubóstwa energetycznego. Mają szansę poprawić także sytuację kobiet na rynku pracy
- 2024-03-15: Powrót Trumpa do władzy może oznaczać kłopoty dla wszelkich sojuszy USA. Winne jest jego transakcyjne myślenie
- 2024-03-05: Kluczowy moment dla prawyborów prezydenckich w USA. O poparciu decydują kwestie gospodarcze i głosy mniejszości
- 2024-02-15: Energia jest towarem jak każdy inny. Eksperci zachęcają do wdrażania oszczędności w domach [DEPESZA]
- 2024-02-29: Związki domagają się zmian na kolei. Problemem jest rozdrobnienie rynku i nieefektywne zagospodarowanie czasu pracy maszynistów
- 2024-02-16: Spór ze związkowcami w PKP Cargo daleki od rozstrzygnięcia. W marcu podobny scenariusz może czekać inne spółki kolejowe