Newsy

M. Staniszewski (Noble Funds TFI): Rynki finansowe bardziej obawiają się o wzrost PKB w strefie euro niż wojny między Rosją i Ukrainą

2014-08-28  |  07:00

Wydarzenia na Ukrainie jak dotąd nie wywołały zauważalnej reakcji na rynkach finansowych. Większym zmartwieniem dla inwestorów jest groźba stagnacji i deflacji w strefie euro, która dodatkowo odczuje skutki rosyjskich sankcji odwetowych.

To, co się dzieje na Ukrainie i w Rosji, w globalnych finansach już dawno zostało zdyskontowane. Na chwilę obecną my w Polsce podchodzimy z dużą zmiennością do tego, co nam podają media, mam na myśli zmienność sentymentu. Natomiast prawda jest taka, że jak się popatrzy na media zachodnie, to one gdzieś zaczynają powoli dyskontować jakieś lepsze dane płynące na linii Ukraina-Rosja. To znaczy zaczynają dostrzegać to, że tam może coś się poprawi i wszystko zakończymy taką wojnę podjazdową. Inwestorom nie polecałbym w chwili obecnej paniki, czyli ucieczki do takich klasyków gatunku, jak frank szwajcarski czy złoto – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Mariusz Staniszewski, prezes zarządu Noble Funds TFI SA.

W jego ocenie jest już za późno na kupno tych instrumentów i realizację zysków. Drugim powodem takiej rady jest to, że z punktu widzenia rynków finansowych rozwój wydarzeń na wschodniej Ukrainie nie ma na razie większego znaczenia. Uspokojenie nastrojów widać także na rosyjskim rynku akcji – dolarowy indeks RTS po załamaniu w drugiej połowie lipca (spadek z ok. 1400 pkt do poniżej 1200 pkt) powoli odrabia straty i przekroczył poziom 1260 pkt.

Niewielki spadek premii za ryzyko widoczny jest także na rynku 10-letnich obligacji rosyjskiego rządu. W lipcu rentowności gwałtownie podskoczyły z poziomu poniżej 8,5 proc. do 9,8 proc., a obecnie wynoszą około 9,3 proc. Rubel w relacji do dolara pozostaje jednak słaby, kurs jest obecnie blisko wieloletniego minimum.

Większe zagrożenie widziałbym w  kontynuacji wzrostu PKB w światowej gospodarce, szczególnie w strefie euro. Bo ona jest tutaj na styku, a sankcje ze strony Rosji będą miały wpływ na PKB w strefie euro. Na pewno jest większym zagrożeniem to, w którym kierunku to pójdzie i czy Amerykanie będą w stanie powtarzać dynamikę wzrostu PKB – uważa Staniszewski.

Prognozy makroekonomiczne dla strefy euro oraz USA na razie wskazują, że PKB w najbliższych kwartałach będzie rósł. Większe ryzyko dotyczy strefy euro, gdzie groźba długotrwałej deflacji może zaszkodzić ożywieniu gospodarczemu, na co wskazywał niedawno prezes EBC Mario Draghi. Na taki scenariusz wskazują także rekordowe wyceny obligacji – rentowność niemieckich 10-letnich papierów skarbowych spadła poniżej 1 proc.

Jeszcze większa niepewność dotyczy rzeczywistej i prognozowanej koniunktury gospodarczej w Chinach. W tym roku indeks Shanghai Composite przełamał trwający od początku 2013 r. trend spadkowy i jest najwyżej od grudnia 2013 r. To może być skutek polityki rządu, który silnie ingeruje w gospodarkę i stara się nie dopuścić z jednej strony do jej przegrzania, a z drugiej do nadmiernego wyhamowania.

Były oceny, że ta gospodarka rozwija się w tempie około 7-7,5 proc. Później okazało się, że dynamika spada, wówczas część inwestorów zaczęła panikować. Ale okazuje się znowu, że w końcówce roku gdzieś tam te prognozy idą znowu w kierunku 7,5 proc. Można to skonstatować w taki sposób, że tam jest ciągle bardzo dużo ręcznego sterowania i planowania. Jeżeli ktoś powie, że ma być 7,5, to później jest to 7,5 wzrostu PKB. Ja o Chiny w tej całej tej układance oczywiście bym się obawiał, ale najmniej – podsumowuje prezes Noble Funds TFI.

Czytaj także