Newsy

prof. S. Gomułka: firmy nie podejmują wyzwań z powodu niepewności dotyczącej otoczenia prawnego i politycznego

2016-12-23  |  07:00

Drastyczny spadek nakładów inwestycyjnych po trzecim kwartale Ministerstwo Rozwoju tłumaczy opóźnieniami w absorpcji funduszy unijnych. Zdaniem prof. Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty Business Centre Club, bardzo istotne znaczenie ma także ograniczenie aktywności przedsiębiorstw. Ich rozwojowi nie sprzyja bowiem niepewność dotycząca otoczenie prawnego i politycznego.

Zakładaliśmy dotąd, że spadek inwestycji brał się głównie z racji znacznego zmniejszenia wzrostu inwestycji publicznych, ale wydaje się, że również inwestorzy prywatni dokonują oceny sytuacji i zaczynają myśleć o zmniejszeniu zaangażowania – przekonuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. – Pojawiły się bowiem różnego rodzaju ryzyka i inwestorzy prywatni nie są pewni, czego można oczekiwać w roku przyszłym, za dwa lata. Inwestuje się z myślą o tym, żeby zaspokoić potrzeby w dłuższym okresie, a nie angażować się na kilka miesięcy czy kwartałów.

Jak wynika z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego, po trzecim kwartale br. wyrównany sezonowo spadek wartości nakładów inwestycyjnych w całej krajowej gospodarce wyniósł 7,3 proc. w stosunku do tego samego okresu rok wcześniej. Była to kolejna, trzecia już z rzędu, deprecjacja tego istotnego dla poziomu rozwoju gospodarczego wskaźnika.

Jak wyjaśniało Ministerstwo Rozwoju, spadek ten wynikał przede wszystkim z dużego opóźnienia w pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej, a w rezultacie drastycznego ograniczenia inwestycji przez jednostki samorządu terytorialnego.

Inwestycje wymagają solidnej, wieloletniej perspektywy – wskazuje prof. Stanisław Gomułka. – Wątpliwości dotyczące polityki gospodarczej rządu mają negatywny wpływ na tego rodzaju przedsięwzięcia. Rząd ma problem. Plan wicepremiera Morawieckiego, tzw. strategia odpowiedzialnego rozwoju, zakłada znaczne przyspieszenie inwestycyjne, którego tempo wzrostu miało być bardzo poważne. Przewidywał także istotny progres udziału inwestycji w dochodzie narodowym, nawet do 25 proc. za kilka lat. Tymczasem w bieżącym roku obserwujemy spadek.

W trakcie ostatniej kampanii wyborczej politycy rządzącej obecnie partii, jak przypomina prof. Stanisław Gomułka, zapowiadali przede wszystkim działania pobudzające konsumpcję. Tymczasem eksperci podkreślają, że trzeba brać pod uwagę to, że automatycznie zmniejszać się będą oszczędności. W związku z tym pojawia się ryzyko, że inwestycje prywatne zaczną spadać.

Z czymś takim właśnie zaczynamy mieć do czynienia – przekonuje prof. Stanisław Gomułka. – Jest wewnętrzna sprzeczność między tym, co chcieli politycy w czasie kampanii wyborczej i co chce przeprowadzić obecnie wicepremier Morawiecki już po dojściu PiS do władzy. W planie odpowiedzialnego rozwoju podkreślone zostało duże czy nawet centralne znaczenie inwestycji, więc widać przynajmniej brak koordynacji w polityce gospodarczej. Tymczasem mamy, rzeczywiście, spory wzrost konsumpcji, ale spadek tempa progresu inwestycji z możliwością, że odbije się to także na tempie wzrostu gospodarczego w najbliższych latach.

Według GUS w trzecim kwartale br. wzrost Produktu Krajowego Brutto Polski skurczył się do 2,5 proc. z 3,1 proc. trzy miesiące wcześniej. Ekonomiści spodziewali się wzrostu o 2,9 proc. Pierwszy kwartał br. krajowa gospodarka zamknęła na poziomie progresu w wysokości 3 proc.

Zgodnie z projekcją Narodowego Banku Polskiego przygotowaną przy założeniu niezmienionych stóp procentowych oraz uwzględniającą dostępne w dniu publikacji dane roczne tempo wzrostu PKB z 50-proc. prawdopodobieństwem znajdzie się w br. w przedziale od 2,5 do 3,4 proc. (wobec od 2,6 do 3,8 proc. w projekcji z lipca), od 2,6 do 4,5 proc. w 2017 r. (od 2,4 do 4,5 proc.) oraz od 2,2 do 4,4 proc. w 2018 r. (od 2,1 do 4,3).

Mamy do czynienia z wyraźnym spowolnieniem wzrostu gospodarczego w tym i przyszłym roku, nie recesją, ale wyraźnym zmniejszeniem tempa rozwoju – precyzuje prof. Stanisław Gomułka. – Ma to, oczywiście, również pewne skutki fiskalne. Jest bowiem ryzyko, że Polska znajdzie się znów w przyszłym lub kolejnym roku w obszarze nadmiernego deficytu. Pojawiają się zatem napięcia, ale nie oznaczają one jeszcze kryzysu finansowego czy wzrostu bezrobocia. Jeżeli chodzi o rynek pracy, to mamy dobre wiadomości. Udział osób pozostających bez pracy jest niski, jeden z najmniejszych w okresie transformacji. Częściowo, rzecz jasna, dlatego, że w ciągu ostatniej dekady z Polski wyjechało za granicę prawie milion osób.

Czytaj także