Newsy

R. Sadoch: ceny ropy w 2017 r. nie wzrosną ponad poziom 50 dol. za baryłkę

2016-11-04  |  07:00

Choć są wciąż o połowę niższe niż jeszcze dwa i pół roku temu, ceny ropy naftowej zdołały wzrosnąć w tym roku o jedną trzecią i oscylują w okolicach 50 dol. za baryłkę. Wzrost wspierają wypływające co kilka tygodni z kręgu producentów surowca informacje o możliwym porozumieniu ws. zamrożenia czy nawet ograniczenia produkcji ropy. Zdaniem Rafała Sadocha z mBanku szanse na takie porozumienie są jednak nikłe, a czarne złoto nawet przez cały przyszły rok nie wybije się wyraźnie ponad poziom 50 dol. za baryłkę.

– Na rynku ropy naftowej głównym czynnikiem, który determinuje w tym momencie jego zachowania, jest oczekiwane porozumienie krajów zrzeszonych w ramach kartelu OPEC co do listopadowego formalnego spotkania, na którym oczekuje się, że niektóre kraje zamrożą, a niektóre ograniczą wydobycie –mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Rafał Sadoch, analityk DM mBanku. – Na rynku ropy mamy w tym momencie do czynienia z gigantyczną nadpodażą i ona w efekcie doprowadziła do tak niskich cen ropy, jakie widzieliśmy chociażby w końcówce 2015 roku czy na początku 2016 roku.

Cena ropy naftowej zaczęła spadać w połowie 2014 roku na skutek wzrostu wydobycia i związanej z nim nadpodaży surowca oraz mniejszemu zapotrzebowaniu na skutek powolniejszego wzrostu gospodarek, zwłaszcza chińskiej. W styczniu tego roku UE i USA zniosły sankcje nałożone na Iran w związku z programem atomowym tego kraju i Iran wrócił na międzynarodowy rynek ropy, co było dodatkowym czynnikiem spychającym ceny w dół. W lutym spadły one do 26 dol. za baryłkę, co było poziomem nienotowanym od pierwszej połowy ubiegłej dekady.

Kraje zrzeszone w OPEC, a także Rosja próbowały ratować sytuację zapowiedziami porozumienia w sprawie ograniczenia albo przynajmniej zamrożenia produkcji na obecnym poziomie. Mimo kolejnych trwających od miesięcy przecieków w tej sprawie na razie porozumienia oficjalnie jednak nie ogłoszono. Kolejne spekulacje dotyczą spotkania krajów OPEC, które ma nastąpić 30 listopada. Po nim ma zostać upublicznione porozumienie ws. ograniczenia produkcji.

– Jeśli popatrzymy na to, co komunikują zarówno kraje zrzeszone w ramach kartelu OPEC, jak i Rosję czy Stany Zjednoczone, to jestem mocno sceptyczny, czy te kraje osiągną porozumienie. Wszyscy dążą do tego, aby ten rynek był bardziej zrównoważony, aby bardziej się bilansował, niemniej jednak nikt nie chce ograniczyć produkcji. W związku z tym, że nadzieje na to, że w końcówce listopada uda się osiągnąć porozumienie, które będzie wystarczające do tego, żeby zniwelować tę podaż na rynku są przesadzone – ocenia Sadoch. – Dlatego wydaje mi się, że ceny ropy naftowej mogą jeszcze powrócić na niższe poziomy w obecnych około 50 dol. za baryłkę.

Cena ropy naftowej jednak wzrosła do 50 dol. za baryłkę. Z jednej strony pomogły spekulacje, z drugiej – liczba odwiertów w Stanach Zjednoczonych i poza nimi wciąż maleje. Według firmy Baker Hughes w październiku w Stanach Zjednoczonych było 557 wiertni, w Kanadzie – 153, a na pozostałych rynkach – 934. To łącznie o 462 mniej niż rok temu. Jednak przez ostatnie półtora roku poziom 50 dol. był najwyższym, do jakiego cenie baryłki ropy udawało się dotrzeć. Po jego osiągnięciu kurs zawracał na południe. Zdaniem Rafała Sadocha obecnie również nie ma wielkich szans na wybicie się ponad ten pułap.

– Agencje w Stanach Zjednoczonych nie prognozują wzrostu notowań ropy, także powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że notowania ropy będą kształtować się w okolicach 50 dol. za baryłkę nawet w 2017 roku, bowiem jeśliby rosły powyżej tego poziomu, to amerykańscy producenci stawaliby się coraz bardziej rentowni i wznawialiby produkcję. W ostatnim czasie zwiększała się liczba aktywnych wież wiertniczych w Stanach Zjednoczonych, wobec czego są tam duże moce produkcyjne – przekonuje analityk DM mBanku. – Każdy wzrost powyżej 50 dol. czy w kierunku 60 dol. za baryłkę będzie prowadził do tego, że podaż ze strony amerykańskich producentów będzie rosła.

Czytaj także