Newsy

Coraz więcej nastolatków i dorosłych zmaga się z zaburzeniami jedzenia. W kwestii ich leczenia mamy w Polsce wiele do nadrobienia

2024-02-07  |  06:15

W czasie pandemii COVID-19 wzrosła liczba osób z zaburzeniami jedzenia, które trafiały na oddziały ratunkowe i do szpitali. Problem dotyczy przede wszystkim nastolatków i młodych dorosłych – wynika z badań opublikowanych w „Canadian Medical Association Journal”. Napadowe jedzenie,  anoreksja czy bulimia dotykają nawet kilkuletnie dzieci. Droga leczenia jest długa i nie zawsze kończy się sukcesem. Wiele osób próbuje sobie samodzielnie radzić z problemem, skupiając się wyłącznie na zmianie nawyków żywieniowych, jednak kluczowe jest zajęcie się obszarami emocjonalnymi, które mogły się przyczynić do choroby.

– Niewątpliwie pandemia wpłynęła na stan psychiczny społeczeństwa, tyczy się to młodzieży, ale i dorosłych osób. Spora część kobiet, mężczyzn czy nastolatków mierzyła się z problemami jedzenia czy nadmierną wagą, bo było zajadanie stresu, nudy, nagradzanie siebie, sprawianie sobie przyjemności. Oczywiście to jeszcze nie są zaburzenia odżywiania, ale gdy skonfliktowana rodzina nagle została zamknięta w jednym mieszkaniu albo pojawiło się widmo utraty pracy, zdrowia, życia, zwiększyło to występowanie zaburzeń lękowych, depresyjnych, ale też zaburzeń odżywiania – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Aleksandra Dejewska-Wysogrocka, psycholożka, terapeutka zaburzeń odżywiania, właścicielka Dejewska Clinic.

Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Toronto, opublikowane w „Canadian Medical Association Journal”, wskazują, że pandemia przyczyniła się do wzrostu zaburzeń odżywiania zwłaszcza w grupie nastolatków i młodych dorosłych. W Kanadzie po 30 miesiącach od rozpoczęcia pandemii o 121 proc. wzrosła liczba wizyt na oddziałach ratunkowych z powodu zaburzeń odżywiania u nastolatków w porównaniu do okresu sprzed pandemii. Wskaźnik hospitalizacji w tej grupie wzrósł o 54 proc. U młodych dorosłych (18–26 lata) liczba wizyt na oddziałach ratunkowych w związku z zaburzeniami odżywiania wzrosła o 13 proc.

– Według statystyk anoreksja to jest około 1 proc., bulimia również, napadowe jedzenie, wcześniej zwane kompulsywnym, potrafi stanowić nawet ponad 5 proc. przypadków. Ale to statystyki uwzględniające osoby, które trafiły do służby zdrowia, a część pacjentów próbuje własnym sumptem sobie z tym poradzić albo chodzi do prywatnych specjalistów i nie są uwzględniani w statystykach. Nie zdziwiłoby mnie więc, gdyby skala tych zaburzeń była większa – mówi ekspertka.

Według National Association of Anorexia Nervosa and Associated Disorders, na które powołuje się resort zdrowia, ok. 0,9 proc. kobiet może cierpieć z powodu anoreksji, a 1,5 proc. z powodu bulimii. W Polsce obecnie nie przeprowadzono szeroko zakrojonych badań epidemiologicznych na ten temat, jednak szacuje się, że anoreksja może dotyczyć od 0,8–1,8 proc. populacji dziewcząt poniżej 18. roku życia.

Kompleksowe badanie stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa i jego uwarunkowań (EZOP II) wskazuje z kolei, że w populacji dzieci i nastolatków w wieku 7–17 lat zaburzenia odżywiania dotyczyły 2,6 proc. tej grupy. Dla porównania zaburzenia internalizacyjne (np. lęki, fobie) mogą dotyczyć 7,3 proc. osób, zaburzenia afektywne (np. depresja, mania) – 1,7 proc., a zaburzenia eksternalizacyjne (np. zaburzenia zachowania, zachowania opozycyjno-buntownicze, ADHD)  – 4 proc.

– Najczęściej występującym zaburzeniem odżywiania jest napadowe jedzenie. Część z tych osób mierzy się też z otyłością, ale to nie oznacza, że każda osoba z otyłością ma napadowe jedzenie, ale może się to łączyć. Rzadziej jest potem bulimia i anoreksja. Wśród chorujących mniej jest panów, ale teraz warto byłoby zadać pytanie, czy jest ich mniej, bo się rzadziej zgłaszają, bo jest większe przyzwolenie na to, by kobiety korzystały z pomocy, czy faktycznie ich to rzadziej dopada – zastanawia się Aleksandra Dejewska-Wysogrocka.

Wśród zaburzeń odżywiania pojawia się również m.in. dysmorfofobia, czyli zaburzone postrzeganie własnego ciała. Często łączy się z bulimią i anoreksją, może też być osobną jednostką chorobową. W Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-10) dysmorfofobia została zaklasyfikowana do kategorii zaburzeń hipochondrycznych. W nowszej klasyfikacji ICD-11 znalazła się z kolei w grupie zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych.

– To mogą być osoby, które jak nie pójdą raz na trening, to uważają, że spadnie im masa mięśniowa. Nie mają zaburzeń jedzenia, ale są zafiksowane na punkcie jedzenia białka, bo białko jest do tego, aby budować masę – tłumaczy terapeutka.

W 2013 roku w klasyfikacji DSM-5 zdefiniowano zaburzenie ARFID (Avoidant/Restrictive Food Intake Disorder), które polega na ograniczaniu lub unikaniu przyjmowania pokarmów. Wśród problemów z odżywianiem rozpoznaje się też ortoreksję, czyli obsesyjne kontrolowanie jakości spożywanych produktów i wybieranie tych zdrowych, czy jedzenie emocjonalne.

 Rozpiętość zaburzeń odżywiania jest szeroka. Warto też mieć na uwadze tzw. diagnostyczny wór, czyli kiedy nie jesteśmy w stanie przypisać kogoś konkretnie do anoreksji, napadowego jedzenia czy bulimii, to mamy jeszcze „worek”, do którego wkładamy inne diagnozy, inne zaburzenia, gdzie indziej niesklasyfikowane – zauważa Aleksandra Dejewska-Wysogrocka.

Przyczyną zaburzeń odżywiania jest kombinacja kilku czynników ryzyka. Duże znaczenie mają czynniki genetyczne, cechy osobowości i trudne doświadczenia czy sytuacje życiowe.

 Wpływ mają także relacje, rodzina, ale nie chodzi tylko o postawy rodziców, ale też innych członków rodziny, jak np. dziadkowie, wujkowie, ciotki, kuzynostwo. To również relacje w szkole, czy dziecko było nękane w szkole, czy doświadczyło przemocy rówieśniczej – wymienia psycholożka. – Czasami jedzenie jest odwróceniem uwagi od problemu, kiedy na przykład w domu jest problem alkoholowy albo przemoc. Więc tak naprawdę patrzymy na kontekst społeczny i kulturowy.

Problemy z jedzeniem to często próba kompensaty niskiej samooceny, nieradzenia sobie z własnymi emocjami i szukania kontroli choć w jednym aspekcie życia. Na nieprawidłowe postrzeganie własnego ciała duży wpływ mają też media społecznościowe, które pogłębiają tendencję do bycia perfekcyjnym. Poza tym w niektórych przypadkach przyczyną zaburzeń odżywiania jest presja posiadania szczupłej sylwetki ze względu na wykonywany zawód czy uprawiany sport, np. u tancerzy baletowych, dżokejów czy modelek.

Zaburzenia odżywiania można wyleczyć, choć tylko część chorych zdrowieje całkowicie.

 W pewnym obszarze możemy przepracować zaburzenia odżywiania, tylko wiele osób, które próbują same się z tym uporać, podchodzi do tego błędnie, bo myśli, że to jest kwestia nawyków i sposobu odżywiania, ale to jest coś głębszego. To rozładowanie napięcia emocjonalnego, zapełnianie pustki emocjonalnej, poczucie bezpieczeństwa, kontroli, wpływu, samooceny, więc tego nie zmienimy samą dietą, tutaj ważna jest praca w tych obszarach – przekonuje Aleksandra Dejewska-Wysogrocka.

Problemem w Polsce jest jednak dostęp do psychiatry. Obecnie średni czas oczekiwania na konsultację wynosi 121 dni. W województwie z najkrótszym czasem oczekiwania średnio czeka się 38 dni, a w rejonie z najdłuższymi kolejkami – 257 dni. Dlatego część chorych decyduje się na prywatne wizyty, na te jednak stać tylko część, a też dostępność specjalistów jest ograniczona.

 Pojawia się też trudność, gdzie skierować pacjenta. Czasami pacjent ma niskie BMI, ale nie na tyle, aby iść do szpitala na dokarmianie. Zresztą zwykły szpital może być przepełniony, a szpital psychiatryczny takiego pacjenta też nie przyjmie, bo ma on zbyt niską wagę – zaznacza psycholożka i terapeutka zaburzeń odżywiania. – U nas w Polsce nie ma pewnych modeli dotyczących pracy z zaburzeniami odżywania, które stosuje się za granicą, a są skuteczne i opomiarowane. Z takich rozwiązań korzystają Anglia, Holandia, Stany Zjednoczone, Nowa Zelandia, Australia. Na pewno jest lepiej niż 15 lat temu z leczeniem zaburzeń odżywiania, natomiast nadal mamy obszary do rozwoju.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Regionalne

Start-upy mogą się starać o wsparcie. Trwa nabór do programu rozwoju innowacyjnych pomysłów na biznes

Trwa nabór do „Platform startowych dla nowych pomysłów” finansowany z Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej 2021–2027. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała sześć partnerskich ośrodków innowacji, które będą oferować start-upom bezpłatne programy inkubacji. Platformy pomogą rozwinąć technologicznie produkt i zapewnić mu przewagę konkurencyjną, umożliwią dostęp do najlepszych menedżerów i rynkowych praktyków, ale też finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć. Każdy z partnerów przyjmuje zgłoszenia ze wszystkich branż, ale także specjalizuje się w konkretnej dziedzinie. Jest więc oferta m.in. dla sektora motoryzacyjnego, rolno-spożywczego, metalowo-maszynowego czy sporttech.

Transport

Kolej pozostaje piętą achillesową polskich portów. Zarządy liczą na przyspieszenie inwestycji w tym obszarze

Nazywane polskim oknem na Skandynawię oraz będące ważnym węzłem logistycznym między południem i północą Europy Porty Szczecin–Świnoujście dynamicznie się rozwijają. W kwietniu 2024 roku wydano decyzję lokalizacyjną dotycząca terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który ma szansę powstać do końca 2028 roku. Zdaniem ekspertów szczególnie ważnym elementem rozwoju portów, podobnie jak w przypadku innych portów w Polsce, jest transport kolejowy i w tym zakresie inwestycje są szczególnie potrzebne. – To nasza pięta achillesowa – przyznaje Rafał Zahorski, pełnomocnik zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście ds. rozwoju.

Polityka

Projekt UE zyskuje wymiar militarny. Wojna w Ukrainie na nowo rozbudziła dyskusję o wspólnej europejskiej armii

Wspólna europejska armia na razie nie istnieje, a w praktyce obronność to wyłączna odpowiedzialność państw członkowskich UE. Jednak wybuch wojny w Ukrainie, tuż za wschodnią granicą, na nowo rozbudził europejską dyskusję o potrzebie posiadania własnego potencjału militarnego. Jak niedawno wskazał wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, Europa powinna mieć własne siły szybkiego reagowania i powołać komisarza ds. obronności, ponieważ stoi obecnie w obliczu największych wyzwań od czasu zakończenia II wojny światowej. – Musimy zdobyć własną siłę odstraszania i zwiększać wydatki na obronność – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.